Zawsze pamiętaj o jednym. Walczysz dla siebie. Nie po to, żeby wszyscy widzieli, jaka jesteś dobra, żeby cię podziwiali.
"Achaja" to książka, do której podeszłam z wielką chęcią i z ogromnymi oczekiwaniami. Sam opis wprost gwarantował cudowną powieść o nieugiętej księżniczce, która nie podda się, przeżyje w wojsku bez większego problemu i wróci do swojego królestwa, by objąć tron! Jak było naprawdę? Tu już sprawa nieco się komplikuje.
Pierwsza rzecz jaka dość mocno mnie zawiodła to przede wszystkim to, że w praktyce tak naprawdę nie mam pojęcia o kim jest ta lektura. Sam tytuł, okładka i oczywiście opis daje czytelnikom do zrozumienia, że naszą główną bohaterką będzie twarda Achaja, ale książka aż tak mocno się na niej o dziwo nie skupia! Gdzieś tam sobie jest, gdzieś tam ma te problemy związane z okrutną macochą, ale lepiej skupić się jeszcze na dwóch innych historiach, które nie mają ze sobą kompletnego powiązania, prawda?
Brak dopracowania! To jest własnie zmora "Achai", której autor nie mógł się pozbyć od pierwszej kartki swojej powieści aż do ostatniej. Bardzo często miałam wrażenie jakby została ona napisana "na brudno" i bez chociażby poprawek błędów (których jest masa!), powtórzeń (jeszcze więcej!) wprowadzona do druku, a następnie sprzedaży. Nie wspomnę już nawet o tym jak niedopracowany jest cały cały świat stworzony przez Andrzeja Ziemiańskiego. Bardzo wiele wydarzeń pojawiało się znikąd, nie wiadomo po co i nie wiadomo kiedy znikały w jednej chwili bez wyjaśnienia.
Bohaterowie także nie powalili mnie na kolana, a już w szczególności Achaja, do której miałam ogromne oczekiwania! Uwielbiam kobiety silne, odważne i myślałam że taka sama będzie tytułowa księżniczka. Na początku gdzieś tam te cechy się pojawiały, by następnie zrobić z niej rozgotowaną kluchę bez charakteru. Niestety, ale główna historia Achai kompletnie mnie nie zaciekawiła i czytałam książkę dla dwóch innych, które były znacznie ciekawsze i posiadały nieco większy sens, chociaż ich też nie można nazwać dobrymi.
"Achaja" to książka fantasy, do której pokładałam ogromne nadzieje, jednak ja na razie jest to jedna z najgorszych książek jakie czytałam w tym roku. Uważam, że najlepszym wyjściem byłoby skupić się na jednej historii i dopracować ją do końca, a nie dodawać wciąż nowe wątki, które tak naprawdę w ogóle nie miały sensu!
"Achaja" się potem rozkręca trochę w drugim tomie, ale jak dla mnie to dalej fantazja autora na temat twardych dziewczyn w krótkich spódniczkach (bardzo wygodne w trakcie prowadzenia wojny, napraaawdę) i radosne pisanie na temat wszystkiego, co przyjdzie na myśl, bez choćby najmniejszego researchu. Tak że nie polecam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
korpoludka.blogspot.com
Mam zamiar sięgnąć po kolejną część, ale na pewno nie robię tego z ogromną chęcią :/ Zgadzam się z tobą w stu procentach!
UsuńTwoja recenzja pokrywa się z większością opinii, które słyszałam na temat tej książki - nic dobrego!
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, ale przyznam szczerze, że od początku nie byłam nią zainteresowana. I nie mam chyba czego żałować...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich
Z jakiegoś powodu ta książka mnie prześladuje...szkoda, że tak słabo ją oceniasz, bo naprawdę zastanawiałam się nad przeczytaniem jej...
OdpowiedzUsuńxoxo
L. (https://slowotok-laury.blogspot.com/)